ciałopozytywność

SUTKI – część ciała, której nie powinna (?) posiadać kobieta

Ale demotywuje mnie tylko jeden stan.

A jest to bezsilność.

Kiedy podczas mojej pracy od kolejnej pani słyszę “NIENAWIDZĘ, gdy odznaczają mi się sutki” odpowiadam przeważnie żartem “przecież cały świat wie, że jest pani kobietą, więc co innego mogłoby się pani odznaczać w TYM miejscu”?

Wiem, że są instytucje, które narzucają pracownicom określony dress-code, wymagają wręcz, by kobiecy biust nie absorbował uwagi rozmówcy. Kobiety pracujące w banku, nauczycielki, urzędniczki – naprawdę nie mają łatwo.

O ile jestem w stanie zrozumieć, że kobiece detale anatomiczne mogą rozproszyć faceta przy liczeniu ogromnej sumy pieniędzy, nastolatka podczas deklinacji czasownika sein lub petenta wypełniającego druk ZWUA – nijak nie mogę zrozumieć – dlaczego tak zwana “ulica” zwraca na TO uwagę?

Czemu ciocia Ziuta zwraca uwagę dwudziestokilkuletniej bratanicy, ubranej w maxi spódnicę (zakrywającą jej nawet pięty!), że jej biust przykuwa uwagę, ponieważ “pod bluzką odznacza się za dużo”?

A pani w osiedlowym warzywniaku? Dlaczego popatrzyła dzisiaj na Ciebie z o wiele mniejszą sympatią niż zazwyczaj gdy wpadłaś po codzienną porcję jabłek i wczesnoletnich czereśni? Przecież ona też ma biust! Czy to możliwe, by NAPRAWDĘ zniesmaczył ją Twój softowy stanik?

Nie jestem w stanie policzyć, ile razy kobiety prosiły mnie, by pomóc im w rozwiązaniu tego problemu. Nie, nie mylicie się – napisałam problemu, bo one postrzegają często odznaczanie się tej części ciała, czyli sutków, jako PROBLEM.

Tymczasem problem z biustem, jak niejedna Amazonka by nam powiedziała, pojawia się dopiero wtedy, gdy tenże zaczyna chorować!

Zdrowy biust POSIADA SUTKI!

Dążąc za wszelką cenę do ich zamaskowania postępujemy tak, jak byśmy chciały ukryć fakt, że jesteśmy (choćby potencjalnie, ale jednak) dawczyniami życia, karmicielkami potomstwa!

Nigdy nie ośmielam się narzucać swojego zdania kobietom, z którymi pracuję.

A gdyby mnie ktoś pytał- owszem. Mam w sklepie samoprzylepne nakładki na tę część ciała. Jak każdy student pierwszego roku ekonomii wie – popyt rodzi podaż. Nakładki są stosowane w solarium, do opalania, ale też pod mocno wydekoltowane kreacje, pod którymi nie ma miejsca na biustonosz.

Jednak, gdy się tak bardziej zastanowić…czy ten nasilający się trend maskujący w zestawieniu z rosnącą swobodą obyczajów na świecie to nie jest przesada? Lekkie “przegięcie”? A nawet, śmiem twierdzić – czasem wręcz hipokryzja?

Czy przeszkadzają Wam w ogóle odznaczające się pod stanikiem sutki?

Denerwują?

Krępują?

A może Wam to “lotto”, a jedynie reakcja otoczenia jest czynnikiem sprawczym poszukiwania rozwiązań maskujących? Jak uważacie – czy to świat wariuje czy my?

Moje drogie, będę Wam niezmiernie wdzięczna za podzielenie się ze mną swoimi doświadczeniami i przemyśleniami w tej materii.

Z czerwcowymi ściskami i pozdrowieniami, niezmiennie Wasza

– R.

4 komentarze

  • Meggan

    Sutki przeszkadzały mi gdy byłam nastolatką. Potem przestałam je zauważać. Teraz mam 30 i mimo że nigdy specjalnie się tym nie przejmowałam to teraz już całkiem mam wywalone na to co sobie kto o moim wyglądzie pomyśli. To chyba przychodzi z wiekiem (i zmęczeniem życiem ;P).

  • renulec

    @Meggan, moim zdaniem z wiekiem przychodzi doświadczenie, skutkujące prostą jak budowa cepa konstatacją – przecież nie robię nic złego! Też coraz częściej mam wywalone, ale nie w pejoratywnym znaczeniu, ale takim…życiowym :D. A zmęczeniu życiem mówimy stanowcze NIE 😉 !

  • Sklep Bławatny

    Moim zdaniem w żadnym wieku nie należy się tym przejmować, w końcu to część ciała. Fakt przeszkadzania tylko utrudnia życie, nic więcej po za tym. Jak to komuś przeszkadza- to trudno 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *