chiński wok
Ja na przykład lubię, kiedy mój biust jest uniesiony i zebrany do środka na tyle, że pomiędzy piersiami nie ma co prawda „kreski”, a jednak każda z nich jest ładnie, dość łagodnie zarysowana. Cały biust, patrząc z przodu, nie wystaje poza obrys sylwetki i sprawia wrażenie, dzięki dobremu uniesieniu, młodszego, niż jest w rzeczywistości 😉
Tyle ja. I wydawało mi się, że nie jestem specjalnie oryginalna w tych zapatrywaniach.
A jednak!
Kiedy zaczynałam moją „brafitterską przygodę” szybko zauważyłam, że ile kobiet – tyle oczekiwań.
To, co odpowiada mojej przyjaciółce, niekoniecznie podoba się pani Kasi, a już zupełnie jest nie do przyjęcia przez panią Agnieszkę, która uwielbia wprost, by jej biust miał kształt stożka i najchętniej nosiłaby tylko bullet-bra („kocham Marilyn, no, kocham wprost pani Renulcu, chyba byłam nią w poprzednim wcieleniu!”).
Stożek…Ile dziewczyn skarżyło się na ten feralny kształt, który nie daje się okiełznać ani balkonetką, ani plungem, ani nawet half-cupem!
O ile stożkowaty biust jest biustem dość podanym do przodu – można coś kombinować . Egzamin zdają tu najczęściej właśnie half-cupy, jak np. legendarna już i prawie nie do upolowania w niektórych rozmiarach Fifi z Keia Pink. Czasem taka bardziej „przestrzenna w przód” hiperboloida potrafiła w tejże Fifi zmienić swój kształt na bardziej kulisty od góry, co właścicielki wybrednych tych biustów przyjmowały z zachwytem i zrozumiałą euforią 🙂
Co jednak mają począć biusty stożkowate, ale bardziej rozległe? Takie, które kończą się niemal pod pachą ( i nie jest to efekt noszenia niewłaściwego rozmiaru biustonosza, a po prostu genetycznie uwarunkowany kształt, który, jak się okazuje, miała babcia i mama), zaś ich wierzchołek to nie szczyt K4, a raczej jakiegoś wzniesienia w Górach Stołowych?
I tu zaczynają się schody.
Trzymając się ślepo tabelek, można zapędzić się w kozi róg. Każda z nas przecież wie, że dana jej miseczka stanowi wprost różnicę obwodów – w biuście i pod biustem.
Niestety, taka logika w przypadku szerokopodstawnych, i jednocześnie “niewysokich” hiperboloid prowadzi nas czasem na manowce. Biustonosz z miską, którą mierzymy, ponieważ podpowiedział nam ją kalkulator czy tabelka – nie pasuje ni (za przeproszeniem) tak zwanego groma, a na dokładkę fiszbiny wcinają się w pierś! Nie zawsze pomaga też miska lub nawet dwie więcej, kiedy wierzchołek stanika jest pusty niczym stodoła na wiosnę 🙁
Jaki (dla odmiany) piorun?
A taki, że musimy znaleźć rozwiązanie typu stanik o misce podobnej w kształcie do chińskiego woka (czyli niezbyt głębokiej), krojonej w zależności od zejścia się biustu pośrodku klatki piersiowej – „pod plunge’a” lub „na half-cupa” 😉
Niestety, to nie koniec, choć wydawałoby się, że określenie metody to połowa sukcesu.
To czasem początek lodowej góry. Bo, przyjmując, że nawet jeśli znajdziemy taki stanik, dopasujemy miskę i wreszcie wszystko jest ok – właścicielka biustu stwierdza nagle markotnie, że… właściwie to ona oczekiwała innego, bardziej spektakularnego efektu.
I że to, co wspólnie w wielkim pocie czoła wypracowałyście, jej nie powala, i w ogóle – bu.
I co wtedy?
W takich chwilach marzę, by powrócił bullet-bra.
A z nim pasy, pończochy ze szwem, gorsety…
Zdjęcie pochodzi ze strony www.whatkatiedid.com, którą namiętnie ostatnimi czasy nawiedzam…
2 komentarze
gosha_z_balkonetki
renulcu, doskonale rozumiesz problemy stożków!
teraz będę mówiła w sklepie z bielizną, że poproszę stanik z miskami jak chiński wok! xD
renulec
Gosho,
staram się, aczkolwiek do doskonałości w pojmowaniu tego fenomenu wciąż mi jeszcze daleko. Hiperboloidy są czasem tak zaskakujące, że odnoszę wrażenie, iż niekiedy wręcz…nieobliczalne. Np. moja zaprzyjaźniona, domowa hiperboloida po kilku miesiącach w Fifi i Zarze, zmieniła sobie kształt na jabłuszko, by ostatnimi czasy znowu mieć pretensye do poprzedniej swej postaci. No, obłęd czysty…