narwali bzu, naszarpali…
A konkretnie – bzu, akacji, dzikiej róży i czeremchy.
Nie, nie przygotowuję się już do procesji Bożego Ciała 🙂
Sezon na potpourri różano-czeremchowe (lub też akacjowo-różane, ew. bzowe) ze zwierzyniecko-biłgorajskich łąk i bezdroży uważam w noszebiustonosze za rozpoczęty!
W mojej kuchni pachnie dzisiaj cudnie (chyba zaraz tam z laptopem się przeniosę). Zaraz całe towarzystwo powędruje do suszenia:
Mieszczuchom tłumaczę “co jest co”.
Czeremcha i dzika róża:
Akacja (właściwie – Robinia akacjowa):
Bez-lilak:
Ubiegłoroczny zapasik wonnego suszu wyczerpał się nadspodziewanie szybko, więc w tym roku muszę wziąć się do roboty o wiele wcześniej 🙂
A będzie z czym poszaleć, wszak przed nami lato. Chaber bławatek, lipa, krwawnik, dziewanna itp (sama nie wiem, na co się napatoczę podczas moich wypadów)…
P.S.
Nie wytrzymałam. Późnym popołudniem wywarłam nacisk na TŻ-a i znowu pojechaliśmy w okolice Góry Polak.
W nagrodę otrzymaliśmy piękny widok bocianiego stada, które debatowało, ” w którą stronę roznosimy dziewczynki, w którą chłopców, a kogo uszczęśliwimy bliźniakami” 😉
Chciałam trochę podsłuchać, podkradłam się bliżej, ale…
Jak kiedyś pisałam na blogu – koń w galopie, fregata pod pełnymi żaglami i kobieta w tańcu to według Balzaca najpiękniejsze rzeczy na świecie. Ja, oprócz psa w biegu dodaję dziś do nich bociana w locie…Wierzcie mi, to zobaczycie tylko na Roztoczu i zachwycicie się tak, że będziecie musieli tutaj wracać raz na jakiś czas 🙂
Ale do rzeczy.
Podążyliśmy dalej, poszukując różanych krzewów.
Nie musieliśmy długo wędrować:
Nawet strach na wróble, pilnujący jakiegoś zagonu, nie był w stanie nas przestraszyć:
Wróciliśmy do domu niesamowicie zmęczeni, ale uśmiechnięci i z dwoma koszami pełnymi różanych płatków:
Potem, w nagrodę, upiekliśmy sobie kiełbaski na pognisku (TŻ “podlewał” je sobie piwem, ja – czerwonym winem):
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała polecić Waszej uwadze naszej lubelskiej, niepasteryzowanej Perełki 😉
P.S.2.
A w kuchni…teraz nie da się zjeść normalnie :))
5 komentarzy
Jola
Ależ piękne widoki. Nigdy nie byłam w tych okolicach. Chciałabym kiedyś zwiedzić ten kawałek Polski. Z róży można zrobić pyszną konfiturę do pączków mniam a reszta tych kwiatuszków do czego posłuży?
renulec
Jolu,
Cała partia suszy się już w pudełkach. Róże, bez, akacja i czeremcha – wszystkie, bez wyjątku. Potem będę robić z nich wonne pakieciki i podrzucać do paczek ze stanikami 🙂
Do zwiedzania gorąco namawiam. No i przy okazji – do wizyty u mnie naturalnie :))
aleksandromaniak
Czeremcha, akacja i bez to u mnie na osiedlu rosną, warszawskim, a dzielnica sąsiaduję z Centrum 😉 Zielona nasza Polska cała!
A Roztocze piękne – może uda mi się wyskoczyć na parę dni, chociaż na razie plany wakacyjne to praca :/ Ale jeśli już będę. Biłgoraj na pewno odwiedzę 😀
renulec
Aleksandromaniak,
Roztocze warto zobaczyć, do Biłgoraja też zapraszam 🙂
magdus86
ale ja się znowu zapóźniłam! a u ciebie tak ładnie było w kuchni 🙂