sklep z bielizną,  wiedza

Odkażanie (w sklepie) mierzonej bielizny

Notkę edytuję w dniu 22.04.2020, w czasach pandemii koronawirusa.

A następnie, po raz kolejny – w dniu 09.05.2020.

Przed nami szczyt zachorowań na chorobę koronawirusovą (COVID-19)…

Na różnych forach natykam się na ten temat. Kilkakrotnie zostałam też o to nagabnięta przez moje klientki. Im więc dedykuję tę notkę – dociekliwym kobietom, którym nie jest wszystko jedno, czy mierzą dany stanik jako pierwsze.

Do rzeczy.

Posługując się prywatnymi i służbowymi kontaktami oraz bywając w innych sklepach z bielizną ustaliłam, że w większości sklepów nie dezynfekuje się przymierzanych staników.

Jeśli nawet temat pojawiał się tu i tam w rozmowach branżowych, usychał rychło jak żaba bez dżdżu. No, bo jak? Prać taki stanik? Wywieszać na słońce? Poddawać strumieniowi gorącego powietrza, a może – brafitterskim egzorcyzmom 😉 ?

A serio – uznałam, że przecież czasy “Stulecia chirurgów” na szczęście za nami. Z pewnością istnieją jakieś skuteczne metody odkażania odzieży,  a co za tym idzie – bielizny!

Z wiadomych względów (Noszę Biustonosze to miejsce sprzedażowe, więc niejako publiczne, ja zaś nie posiadam w salonie warunków do takich zabiegów) eliminowałam gotowanie w gorącej wodzie oraz dezynfekcję przy pomocy użycia specjalistycznych mieszanek gazowych ;).

Pozostało mi więc ozonowanie lub odkażanie przy pomocy promieniowania UV. Odpowienio przeprowadzone – mogą zachować bieliznę w niezmienionej formie bez pasażerów na gapę (mam na myśli drobnoustroje wszelkiej maści) i nie powodują zminiejszenia jej wartości użytkowej. Nie umniejszają też jej walorów estetycznych. 

Na pierwszy ogień wzięłam ozonowanie. Niestety, nawet małe, domowe ozonatory w swoich instrukcjach użytkowania zawierają zalecenia, by po przeprowadzonym ozonowaniu dokładnie przewietrzyć pomieszczenie (czas rozkładu ozonu czyli O3 wynosi ok 2 godziny), w którym się ono odbywa. Trudno mi sobie wyobrazić, bym brafittingując, zakladając nawet wydzielenie specjalnego pomieszczenia do ozonowanie bielizny, biegała i wietrzyła wcześniej mierzone, poddane ozonowaniu staniki 😉

Tak więc, metodą eliminacji, pozostały mi promienie UV.

Jeśli chodzi o fizykę powyżej poziomu prawa Archimedesa – jestem zielona jak szczypiorek na wiosnę, zaś udawać, że pozjadałam wszystkie rozumy nie lubię. Istotę promieniowana UV oraz jego podział wyjaśni Wam  więc świetnie opracowanie, które znajduje się na stronie Centrum Nauki Kopernik:

N A D F I O L E T

Przy okazji nadmieniam, że ciekawie i konkretnie do tematu dezynfekcji (w tym przypadku interesuje nas dezynfekcja vel odkażanie), ale też sterylizacji i antyseptyki (warto przeczytać też o nich, by odróżniać pojęcia) podeszła pani doktor Małgorzata Fleischer z Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Jej opracowanie również gorąco polecam, znajdziecie je na stronie uczelni:

DEZYNFEKCJA, STERYLIZACJA, ANTYSEPTYKA

Doszłam do wniosku, że jedynym skutecznym i niekłopotliwym dezynfekowaniem bielizny w warunkach mojego sklepu jest krótkotrwałe korzystanie z promieniowania UVA. 

Obecnie posiadam urządzenie wykorzystujące takie promienie. Wyposażone jest ono w cztery lampy o mocy 15W każda i promieniowaniu w zakresie 300-400nm. 

Znajduje się ono w pojemniku z tworzywa sztucznego zamykanym od góry. Pojemik jest przezroczysty (tworzywo i szkło przepuszczają promienie UVA), więc przykrywam go dodatkowo grubszą narzutką. Urządzenie włączam na 5 minut by każdorazowo zdezynfekować mierzone biustonosze. Czas działania urządzenia konsultowałam z zaprzyjaźnionym fachowcem naprawiającym na codzień sprzęt szpitalny, w tym lampy bakteriobójcze.

Najprawdopodobniej jestem jedną z pierwszych osób (ponoć w którymś z łódzkich sklepów też praktykuje się dezynfekcję promieniami UV) w naszym kraju, która czysto teoretyczne rozważania wcieliła w czyn.

Zdaję sobie sprawę z tego, że moje rozwiązanie jest zapewne niedoskonałe. Ale lepsze takie, jak żadne. Uważam, że nie należy zamiatać tematu pod sklepową ladę. Mamy teraz okres zimowo-wiosenny (wczoraj był mróz, dzisiaj pięknie świeci słońce i brak śniegu; temperatura 3 stonie na plusie), wszyscy jesteśmy podatni na różnego rodzaju bakterie i wirusy. Chcę tego oszczędzić moim klientkom i sobie, naturalnie – też.

Czy spotkałyście gdzieś jakieś “sklepowe” rozwiązania tematu dezynfekcji mierzonej bielizny? Chętnie dowiem się, jak robią to inni. 

A jeśli po lekturze tej notki podejmować będziecie gdziekolwiek ten temat – będzie mi niezmiernie miło, gdy mnie podlinkujecie.

Dzisiaj, czyli wspomnianego dnia pańskiego 22.04.2020 wiemy już, że promienie UVA są niewystarczające, by inaktywować wirusa SARS-COV-2, powodującego chorobę koronawirusową COVID-19. Jedyne skuteczne promieniowanie, które go unieszkodliwia to promieniowanie UVC.

Bardzo dobrym sposobem na inaktywację jest też pranie w detergentach (tylko jak tu prać nową bieliznę w sklepie?) lub poddanie jej kwarantannie.

Na temat czasu kwarantanny tego typu rzeczy opinie fachowców są różne.

Podawany jest przez nich czas od kilkunastu do 96 godzin. Uznałam więc, że pozostaję przy lampie antybakteryjnej i dodatkowo “funduję” mierzonej bieliźnie 4 dni kwarantanny.

Zaś dzisiaj, czyli 09.05.2020 postawiłam w przymierzalni profesjonalną, dużą lampę UVC. Po każdej klientce przymierzalnia naświetlana jest przez minimum 15 minut.

Miejsce polecane do odkażania naturalnie 😉

P.S.

Dziękuję Kasicy ze Stanikomanii za zasygnalizowanie mi, że również według niej i kobiet, z którymi rozmawia – ten temat jest istotny. 

P.S.2.

W wyżej opisany sposób odkażam staniki już od jakiegoś czasu, ale notka raz odłożona dalej odkładała się sama, pardon 😉

8 komentarzy

  • renulec

    @Optimum, @Anna cieszę się, że uznałyście informacje zawarte w notce za ciekawe. Pozdrawiam serdecznie (pomimo przemycania treści reklamowych; następnym razem będę niestety zmuszona usunąć tego typu komentarze).

    @Marta, Dziękuję. Haha, przemyślę 😉 .

  • urkye

    Bardzo ciekawe rozwiązanie. Nie spotkałam się dotychczas w żadnym sklepie z jakimkolwiek sposobem odkażania wcześniej mierzonej bielizny. Z góry zakładam, że kupiony stanik i tak od razu pójdzie do prania, więc jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza;)

  • renulec

    @urkye, Uleńko, do przemyślenia tej kwestii i sięgnięcia po “jakieś” rozwiązanie zmotywowały mnie same klientki pytając – w jaki sposób dbam o ich bezpieczeństwo? Bo przecież ktoś może być zawirusowany grypą, czy (nawet nieświadomie) przenosić na sobie jakieś bakterie. No i wiedza, że mierzysz bieliznę, która jest “bezpieczna” jest niekwestionowaną wartością dodaną. Klientki naprawdę doceniają to, że ktoś nie tylko chce im pomóc – dopasować, a potem sprzedać, ale także dba o ich komfort. Także psychiczny :-). Buziaki i ściski!

  • Katka

    Żeby zarazić się koronawirusem musi się całkiem sporo wirionów znaleźć na receptorach w nosie i gardle, w końcu niebezpieczny czas ekspozycji określają jako ponad 10min. Więc żeby się nim zarazić od stanika, to najpierw jedna osoba by musiała na niego intensywnie nachuchać albo napsikać a druga długo go wąchać albo polizać. Podobno nie jest znany przypadek zarażenia się przez przedmioty. Natomiast zarażenie się w przymierzalni, w której przebywała chora osoba jest możliwe.
    Przed COVID-19 jakoś nikomu to nie przeszkadzało. 😉

  • Renulec

    @Katka Przed Covid-19 wiele rzeczy nam nie przeszkadzało. 🙁 Nie podglądam moich Klientek w przymierzalni, więc nie wiem, czy wąchaja i liżą staniki. 😉 Znam natomiast kilka osób, które nie mają zielonego pojęcia, gdzie mogły się zarazić. W czasach, kiedy system państwowej ochrony zdrowia nas nie chroni, a wytyczne na temat obostrzeń zmieniaja się jak obrazki w kalejdoskopie, musimy chronić się sami. Moje Klientki zdążyły się przyzwyczaić do tego, że u mnie jest jak jest. Że trzeba poczekać kilka minut, bo lampa, bo wietrzenie. Kasa to ważna kwestia i musi się zgadzać, ale rozmawiam z ludźmi i wiem, że potrzebują bezpieczeństwa nie mniej niż ja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *