Słodziak i reszta
W końcu przyszły. Esprity (w kolorze scarlet), Miraże i jeden różowy Tutti Frutti.
Tutti Frutti, nazwany przeze mnie z mety Słodziakiem, powędrował z powrotem do pudła. Nie z powodu złej konstrukcji, Boże broń, czy innych przykrych niespodzianek, ale raczej z powodu znajomości życia. Jak mam go potem „zdejmować” ze sklepu, to wolę go tam w ogóle nie wrzucać. Wiem, że Aga, jak go zobaczy, to będzie mi wiercić dziurę w brzuchu dopóty, dopóki nie chwyci go w swe szponki. Tak więc Słodziak nazad. Siedź w pudle i czekaj, najprawdopodobniej od jutra będziesz miał swoją Panią i być może nowe imię.
Potem zmierzyłam się z Espritem. Ok. Bardzo, bardzo ok. Ścisły obwód, super profil, ładna dolinka. Podszyta od spodu cienka warstewka pianki, w przypadku mojego „podzieciowego” biustu to rewelacyjne rozwiązanie – biust czy chce, czy nie – patrzy przed siebie, a czasem nawet zerka w górę 🙂
Na koniec zostawiłam sobie czarno-białego i turkusowo-różowego Miraża.
Nic nie poradzę. Czasem tak mam. Miłość od pierwszego wejrzenia. Od materiału, poprzez konstrukcję, skończywszy na gotyckim rysunku koronki – przepadłam na wieki.