Uncategorized

W Paryżu najlepsze kasztany są na Placu Pigalle:

Zuzanna lubi je tylko jesienią:


 

Biegnąc rano przez uśpiony jeszcze Biłgoraj, otrzymałam celny cios kasztanem w łepetynę, co dość boleśnie uświadomiło mi, że JUŻ MAMY JESIEŃ. Cios był od kasztanowca, bynajmniej od żadnej z moich Klientek, heh.

No i patrzcie, co z tego wyszło…Nawet typowa asymetria jest 😉

Czy teraz do końca moich dni wszystko będę kojarzyć ze stanikami? A może jest na to jakieś lekarstwo, panie doktorze?

7 komentarzy

  • renulec

    Haha, kreatywna, a juści. Tym bardziej, że w Biłgoraju plac nazywa się Wyzwolenia, kasztany jadalne wyglądają inaczej a modelka naprawdę ma imię na “U” a nie “Z” 🙂
    Ale o tym sza, bo od czego jest wyobraźnia.
    Asymetria jest za to autentyczna :)))

  • kasica_k

    Uwielbiam kasztany… Ale Zuzanna o imieniu na U chyba nie jest aż tak małobiuściasta? 😉

    Dzieło piękne!

    Co do lekarstw natomiast – według mego skromnego doświadczenia, na stanikomanię nie ma lekarstwa 😉

  • renulec

    Przed każdym sezonem jesiennym wyławiam z płaszczy i kurtek takie wysuszone, pomarszczone, brązowe kuleczki. Nie pamiętam, czy ja kiedyś w ogóle się oparłam świeżym, błyszczącym kasztanom.
    zUzanna nie jest małobiuściasta 🙂

    Kasico, na stanikomanię nie ma lekarstwa, mówisz? A czemu nikt mnie nie uprzedził? Byłabym ostrożniejsza wcześniej! O, ja nieszczęsna !

  • varietta

    Może i ostrożniejsza, ale z tą “nieszczęsną” to się nie zgodzę 😉 Stanikomania toż to przecież same wybuchy euforii na widok nowych modeli (przemilczmy te późniejsze rozczarowania, że coś nie leży, albo w ogóle nie dla nas rozmiary – popatrzeć i poślinić się zawsze można :P)
    Z kasztanami też tak mam, tylko ja zbieram je w ilościach nieraz przekraczających możliwości moich kieszeni, a potem tak żal mi je wyrzucać… 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *