wszystkie plagi egipskie i łyżka miodu
Nigdy nie jest tak, by nie mogło być gorzej.
Młoda w drodze na Woodstock. Jej pierwszy Woodstock. I mój, w roli matki/kwoki – też. Miotają mną sprzeczne uczucia – od wyzwolonej tolerancji (“niech jedzie, w końcu ja w jej wieku…”) po wapniacki konserwatyzm (“na pewno ją okradną/oszukają/skrzywdzą* “).
Dobije “powoodstockowo” do Stolicy w poniedziałek. Mamy się tam spotkać, by wspólnie podziwiać kolekcję SS2011 marek Panache. Jak ją doskrobię z błota, to będzie podobna do ludzi 😉
Aha, gdyby ktoś był ciekaw, to zaproszenie na pokaz wygląda tak:
Mnie zaś wyskoczyły na skroni, brodzie i pod nosem jakieś pryszcze. Akurat w poniedziałek będą się pięknie prezentować podczas lansowania w Polonia Palace Hotel, haha.
A poza tym – ja nie mam co na siebie włożyyyć, w martensach pewnie nie wypada, kolendra, chlip…
A kolejne poza tym – przyszły gossardowe wzorniki i piękne są, potrzebuję mnóstwa pieniędzy, drugie chlip…
Sam stres – dziecko na Woodstocku, puszczone samopas, trądzik (naturalnie młodzieńczy 😉 na gębusi, apetyt na towar wielki a środków wciąż za mało. Stresss…
Ale co tam – dziecko niech się broni, w końcu głupie nie jest, trądzik stan przejściowy (mam nadzieję), a pieniądz rzecz nabyta – dziś nie ma, jutro może będzie.
Zaś co sobie w poniedziałek pooglądam, popodziwiam, co się poocieram o hajsasajeti – to moje 😉
A we wtorek spotkanie z March, moją warszawską przyjaciółką.
Wino, faceci i śpieeew :)))
* niepotrzebne skreślić