nie lubię "gardłowych" terminów
15 grudnia, 2010
A dziś zdałam sobie sprawę z tego, że gonią mnie trzy:
– do pewnej recenzji, której podjęłam się miesiąc (?! skandal!) temu,
– do pewnego maila, który powinnam była wysłać do mojej modelki najpóźniej wczoraj,
– do konkretnego planu małej, lokalnej imprezki dla mam przedszkolaków.
Poza tym wysuszyłam skórę na gębusi, bo moje biurko stoi zbyt blisko kaloryfera.
A, jak powszechnie wiadomo, “kaloryfer parzy”.
I skończył mi się krem. Przeciwzmarszczkowy.
Kurtka na wacie, coś z tym muszę zrobić?
Chyba przedobrzyłam z przenosinami “biura” w to miejsce.
Do wiosny będę wyglądać jak Matuzalem :((
Poprzedni
Zatańczyć tango w St. Tropez...
Nowszy
Jeden komentarz
magdus86
no widzisz? zachciało ci się przebrnąć przez zimę w ciepełku 🙂 kominek lepszy ;p